Forum www.skarbiecrpg.fora.pl Strona Główna www.skarbiecrpg.fora.pl
Forum graczy rpg (Warhammer Fantasy i Warhammer 40k)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nasir

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.skarbiecrpg.fora.pl Strona Główna -> Nasze postaci
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
akka
Zwiadowca



Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Al-Haikk

PostWysłany: Pon 17:04, 11 Lut 2008    Temat postu: Nasir

  1. Historia postaci - proza

    1. Ojciec

      - Nazeem, wracaj, chodź tu niedobry chłopcze – ojciec łapie wyrywającego się syna w ramiona i zanosi go do łóżka.

      - Kto to był tato? Kto to był? Ten w złotym płaszczu.

      - To Sayyid Hasan ar-Rida al-Mahdi as-Sanussi, zły i potężny człowiek, wróg naszego pana. Unikaj go kiedy tylko możesz.

      - Ale jeśli to wróg to czemu Kalif go nie ukaże? - naiwnie pyta chłopiec.

      - Ech... to nie takie proste. Polityka. Hasan jest potężny i potrafi ukrywać swoje zamiary. Nie można go tak po prostu ukarać. Ale nie tym się powinieneś teraz zajmować. Powiedz którą baśń mam ci dziś przeczytać. Zresztą sam byś ją sobie mógł przeczytać. Jutro zaczniesz naukę, jesteś wystarczająco duży.

      - Dobrze tato. Moją ulubioną. Tą o Jāhiliyyah, o czasie przed Allahem.

      - Że też ci się nie nudzi zawsze to samo – sapie ojciec i podnosi z komody grubą księgę z tytułem „Kitāb alf layla wa layla”, księga tysiąca i jednej nocy. Przez chwilę szuka strony a potem czyta - Tysiąc lat przed Sułtanatem, gdy istniały oazy dziś przysypane piaskiem, gdy rzeki biegły tam gdzie dziś króluje pustynia, pod nagim słońcem szedł wędrowiec...

    2. Przewrót

      Ojciec krzyczy ale w uszach Nazeema dźwięczy głucha cisza. Obraz zwolnił i wyblakł po uderzeniu obuchem miecza. Uciekaj! - to ostatnie słowa które słyszał gdy ojciec próbował zatrzymać w drzwiach zbrojnych strażników. Nie byli przygotowani. Mogli się przecież czegoś spodziewać po oskarżeniach i pomówieniach jakie pojawiły się wobec Taki al-Din al-Nabhaniego, pracodawcy ojca i ramienia Kalifa w tej części miasta. Mogli, lecz przez wyobraźnię ojca nie przeszła myśl że wieloletni sługa może popaść w taką niełaskę. I to przez jednego człowieka który stoi teraz przy oknie podczas gdy strażnicy zakuwają rodzinę Nazeema w
      kajdany.

    3. Niewola

      Droga przez pustynię była ciężka. Więźniom nie pozwolono zdjąć łańcuchów mimo że nie mieli gdzie uciekać. Nazeem widział jak jego matka i pozostałe żony ojca jedna po drugiej upadają w piasku. Oprawcy nie zatrzymywali się i gdy tylko ktoś zwalniał lub się przewracał, dobijali go włócznią. Nazeem nie miał już w sobie łez by płakać. Pustynia odebrała mu wszystkie. Gdy dotarli do podnóża gór, zrobiło się chłodniej. Po godzinie odnaleźli drogę do ukrytej w kanionie oazy.

      Najpierw zabili kobiety. Potem zabijali mężczyzn. W ciemnych podziemiach u podnóża góry krew płynęła nieprzerwanie. Zwolenników Takiego znalazło się sporo. Pięcioro z dzieci zostało wybranych i oddzielonych od reszty. Jednemu z nich czarownicy wytatuowali skomplikowane znaki na nogach, drugiemu na ramionach, trzeciemu na piersi i piątemu na głowie. Nad Nazeemem pastwili się najdłużej pokrywając każdy skrawek skóry na plecach piekącymi symbolami.

    4. Sicz

      - Alam al-arwah! Alam al-Jabarut!

      Trzydzieści trzy głosy odbijają się echem w podziemnej sali, trzydzieści trzy wygolone głowy pochylają się dookoła kamiennego kręgu i trzydziestu trzech więźniów wydaje ostatni dźwięk swego życia. Odchodzą tak jak przyszli, z krzykiem, brutalnie wyrwani do innego świata, ich krew spływa rowkami wyżłobionymi w posadzce do centrum, rysując znak ognia.

      - Alam al-arwah! Alam al-Jabarut!

      Po skatowanych ciałach piątki dzieci przykutych do ołtarzy przepływają fale dreszczy.

      - Alam al-shadadal!

      Gdy krew wypełnia labirynt kanałów na posadzce, oślepiające światło wybucha wewnątrz kręgu. Szczypiący dym wypełnia powietrze. Przez chwilę nic nie widać a potem znad znaku podnosi się płonąca postać. Trzymetrowy, nagi mężczyzna, o czerwonej skórze i kozich rogach wydaje ryk wściekłości, ale pęta magii czarowników są silne. Łyse łby pochylają się ponownie w skupieniu i tylko Sayyid patrzy wrogowi prosto w oczy.

      - Ōa kāra! Będziesz mi posłuszny ifricie. Będziesz mi posłuszny ṅ przez krew którą wylałem by cię przywołać. Zrobisz co ci każę.

      Czerwonoskóry olbrzym obnaża długie kły i napina mięśnie, powietrze wokół niego płonie, ale coś trzyma go w miejscu i nie pozwala rozszarpać czarownika. Po chwili rezygnuje, odwraca się, podchodzi do umierającego ze strachu chłopca. Przejeżdża czerwonym pazurem po jego plecach zostawiając ślad spalonej skóry.

      Chłopiec wyje ze bólu.

      I z wściekłości.

      Demon zatrzymuje się w pół ruchu. Pochyla się nad ofiarą i w głowie Nazeema rozbrzmiewa głos.

      - Ja jestem Shaitan, ja jestem Ogień Pustyni. Ja jestem ten którego nie można zniewolić. I jestem tu wbrew mojej woli, by wypalić twój umysł i ciało, by oczyścić twoją skorupę i zmienić ją w twierdzę moich wrogów. Ja jestem Gniew Słońca i gdy mój ojciec nadejdzie pochłonę tych którzy odważyli się ze mnie zadrwić. Ja jestem Shaitan i nie można mnie uwięzić. A kto próbuję zapłaci straszną karę.

      - Jestem tu by zamienić twoje ciało w popiół twardszy od kamienia i zniszczyć twoją duszę. Ale ocalę cię byś mógł mi służyć. Ocalę bo czuję w tobie wściekłość. Ocalę bo twoja zemsta jest moją zemstą. Ja jestem ten który istnieje w wielu światach. Zadam ci ból którego żaden śmiertelnik nie wytrzyma. Ale ty będziesz wtedy poza tymi murami, poza pętami które cię trzymają. Przeżyjesz Barzakh i opuścisz swoje ciało. Nie staniesz przed obliczem Munkira. Bo ja cię skieruję gdzie indziej, byś mógł wrócić i dokonać zemsty. Ty będziesz moim mieczem. Nie zawiedź mnie.

      - Słuchaj zatem... - Głos demona przechodzi w szept przywołujący dawne obrazy - Tysiąc lat przed Sułtanatem, gdy istniały oazy dziś przysypane piaskiem, gdy rzeki biegły tam gdzie dziś króluje pustynia, pod nagim słońcem szedł wędrowiec...

      Ifrit nie przestając opowiadać, wolno rysuje na okrwawionych plecach ogniste szlaki wzdłuż tatuaży magów, ale chłopiec jest już gdzie indziej.

    5. Śmierć

      Niezadowolony z braku wyników Sayyid przez chwilę kłóci się z najstarszym z magów. Pięciu z nich już nie żyje a ich krew wypełnia powoli zagłębienia w podłodze. Gniew Hasana jest zaiste potężny.
      Mag w końcu ulega i wraca do osłabionego kręgu. Przez ostatnie dwa dni
      niewolnicy wyżłobili nowy znak, znak wody. Dziś przygotowania zostały
      zakończone, ale stary czarodziej miał jeszcze nadzieję na przekonanie swego władcy.

      Wygolone łby pochylają się ponownie i mamroczą słowa mocy, powtarzając je niczym mantrę. Przez dłuży czas nic się nie dzieje, lecz gdy tylko krew wypełnia całkowicie magiczny znak, pochodnie i lampy na ścianach przygasają.

      Nie wiadomo skąd wieje silny wiatr, niosący zapach soli i morza.
      Powietrze wokół ołtarza gęstnieje. Krew na podłodze unosi się w górę i zaczyna wirować. Zmienia co chwilę kształt i kolor. Głosy akolitów przechodzą w crescendo.

      Bez żadnego ostrzeżenia krew gwałtownie opada ukazując olbrzymią błękitną postać.

      Obraz faluje jak przy rozgrzanym powietrzu a chwilę potem głowy magów, jedna po drugiej pękają jakby rozsadzane od środka. Postać unosi ramiona i z sufit zaczyna z trzaskiem pękać.

      - Marid! Jahannam! Yawm ul-Qiyāmah! - Sayyid rzuca się do panicznej ucieczki.

      - Nie zawiedź mnie – słyszy chłopiec i traci przytomność.

    6. Ratunek

      Zwiadowca długo wpatrywał się w oko lunety.

      - Rabb Rafas! Rabb Rafas! Na wschodzie leży człowiek.
      Rafas podnosi się w strzemionach wielbłąda i spogląda ale nie może nic dojrzeć.

      - Prowadź dalej wozy, Ami. I zawołaj Azira.

      Dwie postaci odłączają się od karawany w kierunku leżącego na piasku ciała.

      - Chłopiec bracie, albo to co z chłopca zostało. - Azir zeskakuje z siodła i podnosi w ramionach zakrwawione ciało. - Chyba żyje. - Rozgląda się. Wokół sucha pustynia.

      - Skąd się mógł tu wziąć, do najbliższej oazy jest pół dnia drogi. Ktoś musiał go porzucić. Chyba że w grę wchodzi magia.

      - Co robimy?

      - Āyat ullāh. Znak Boga. Skoro Bóg go zesłał, zabierzemy go ze sobą.

    7. Odrodzenie

      Azir siedzi na skrzyni i słucha uważnie opowieści chłopca. Trzecia żona Rafasa powoli zdejmuje bandaże. Jego brat od dłuższego czasu się nie odzywa. W końcu podejmuje decyzję. Chłopiec zostanie. Ale otrzyma nowe imię i uda się wraz z kupiecką wyprawą do Estalii. Tu nie wiadomo jakie demony mogą go ścigać. - Jakie imię mu nadać? - pyta żony. Niebieskie oczy wpatrują się przez chwilę w twarz młodzieńca i kobieta odpowiada – Bóg go ocalił, więc będzie miał na imię Nasir.

    8. Margitta

      Rafas siedział za drewnianym biurkiem a przed nim czerwony ze wściekłości kupiec z dwoma synami wymachiwał ręką.

      - Nie będziemy tak robić interesów! Albo handlujesz z nami albo z Tyrrantem, Arabie!

      - Handluję z tym kto daje lepsze ceny – spokojnie odparł Rafas.

      - Ty brudnoskóry bezbożniku! - synowie kupca jak na hasło chwycili za wykładane kamieniami rękojeści rapierów.

      - Nasir.

      Pozostająca dotychczas w ciemnościach postać wysunęła się do przodu. Prawie dwumetrowy arab o ciemnej jak noc skórze poluzował pas przebiegający przez jego pierś i poprawił znajdujący się na plecach szeroki południowy miecz.

      - Panowie pozwolą że wytłumaczę jakie Estalijskie zasady gościnności właśnie panowie naruszyli i jaka arabska kara jest za to przewidziana. - Nasir uśmiechnął się paskudnie.

      Czerwony kupiec prawie wybuchł od szalejącej w nim energii.

      - Nie będziesz nas pouczał w naszym własnym kraju, gównojadzie. Nie będziesz mi tu mówił o zasadach...

      - Obawiam się że święte prawo gościnności obowiązuje w każdym kraju - niski głos Araba w małym pokoiku zabrzmiał jak pomruk – Obawiam się też, że za tak niefortunne obchodzenie się z bronią arabskie prawo przewiduje tylko jedną, szalenie nieprzyjemną karę. A na wypadek gdybyście panowie wątpili w moją znajomość lokalnych przepisów, mogę powiedzieć, że przez ostatni rok pobierałem nauki u Mistrza Fanvessa Hilae.

      Kupiec na dźwięk tego nazwiska zbladł. Sława Fanvessa docierała do wszystkich zakątków Estalii. Koniec końców znanych było tylko sześciu Mistrzów Miecza i Hilae należał do tej szóstki. Synowie patrząc na siebie schowali powoli rapiery.

      - Bardzo rozsądnie. A teraz pozwolą panowie że ich pożegnam. Drogę do wyjścia znajdą panowie sami.

      Po ich wyjściu Rafas odetchnął z ulgą.

      - Mimo wszystko nadajesz się do handlu, Nazir. - z rozbawieniem zauważył handlarz– I choć ten rok nauki kosztował koszmarnie dużo, warto było zainwestować.

    9. Wolność

      Nasir nie mógł zasnąć. Od lat miał kłopoty ze snem, lecz zwykle po godzinie czuwania udawało mu się zapaść w lekką drzemkę, dziś jednak było inaczej. Z półprzymkniętych powiek wpatrywał się w blady księżyc za oknem, na piętrze, wynajmowanego przez Rafasa budynku. Równy, spokojny oddech i recytowany w pamięci Qur'ān również nie pomogły. Sen nie nadchodził.

      Ale za to nadszedł ktoś inny.

      Długi, ciemny kształt wynurzył się spod górnej krawędzi okna i miękko wylądował za zasłoną nie wydając najmniejszego dźwięku. Mięśnie Nasira stężały. Szybko się zreflektował i uspokoił oddech. Prawą ręką, zwisającą dotąd bezwładnie wzdłuż krawędzi, wsunął pod łóżko i zacisnął dłoń na rękojeści leżącego tam sejmitara. Lewą cicho przesunął nad głowę i położył na znajdującym się tam rękopisie, własnych notatkach w twardej, drewnianej oprawie.

      Gość nie poruszając zasłoną wysunął się tuż przy ścianie, w najciemniejszym rogu pokoju i wtopił się w cień. Zwykły człowiek nie mógł go dostrzec nawet gdyby się długo wpatrywał, ale czarne oczy Nasira zauważyły zarówno sztylet cichutko wyciągany z pochwy, jak i drugi cień wślizgujący się przez okno.

      Symulując senny odruch, Arab schował dłoń z notatkami pod koc. Cienie na kilka minut zamarły. Po upewnieniu się że ofiara śpi, jeden z ciemnych kształtów wyszedł zza kotary przy oknie i wolno sunął w stronę łoża, podczas gdy drugi zabezpieczał drzwi. Sztylet w dłoni zabójcy miał wąskie, faliste ostrze. Morderca wziął krótki zamach z biodra i z impetem pchnął śpiącą postać. Stal zamiast wejść głęboko w serce, zgrzytnęła o drewnianą okładkę notatnika i zbita z toru rozcięła płytko mięsień. Nasir poczuł ciepło krwi na piersi i wykorzystując zaskoczenie przeciwnika wykonał krótki zamach prawą ręką tnąc mocno przez bark, oddzielając go od reszty
      ciała. Semitar uwiązł pomiędzy żebrami. Arab przerzucił ciało nad krawędzią łóżka i tylko to uratowało go przed długim sztyletem drugiej, zamaskowanej postaci. Odbił się od ziemi i już bez broni stanął niepewnie pod oknem. Nacierający od strony drzwi zabójca syknął. Na tle bladego księżyca sylwetka araba rysowała się wyraźną linią mięśni i burzą czarnych warkoczy. Postać była o głowę wyższa od atakującego i
      sporo cięższa, więc musiała być także wolniejsza.

      Tak się mordercy przynajmniej wydawało, do momentu gdy wyprowadził atak. Nasir szybkim unikiem zszedł z linii ciosu, lewą ręką pociągnął uzbrojoną rękę i wyprowadził krótkie uderzenie łokciem w głowę. Morderca również wykonał unik i odskoczył. O tym jak duży był to błąd przekonał się gdy Arab zamiast znów zaatakować zrobił krok w kierunku łoża i wyzwolił ostrze sejmitara. Nagle przewaga zabójcy stopniała jak śnieg. Rzucił się w stronę okna, lecz mocarne cięcie zakrzywionego ostrza przeszło przez skórzaną kurtkę chroniącej plecy jak przez papier.

      Wojownik nie ubierając się skoczył do drzwi by sprawdzić czy goście nie odwiedzili także Rafasa.

      Pół nocy później, gdy podsądny spisał protokół i straż wyniosła ciała, obaj Arabowie siedzieli na dole przy stoliku z ponurymi minami.

      - Nie wszystko powiedziałem strażnikom – Nasir wyciągnął kartkę papieru złożoną na czworo – to znalazłem przy pierwszym zabójcy.
      Na kartce po arabsku widniało imię i opis Nasira oraz sądowy nakaz śmierci za zdradę kalifatu. Nagrodę w wysokości tysiąca Dirhem gwarantował sam Sayyid Hasan ar-Rida al-Mahdi as-Sanussi. Kalif miasta Al-Haikk.

      - Kalif... – stwierdził ze zdziwieniem Rafas.

      Chwilę siedzieli w milczeniu.

      - Musisz uciekać. Arabia jest dla ciebie zamknięta, ale tu też nie jesteś bezpieczny. Sayyid nie pozwoli by świadectwo jego okrucieństwa żyło na tym świecie, zwłaszcza teraz gdy został Kalifem i mogłoby to popsuć jego wizerunek w oczach Sułtana.

      - Muszę go zabić.

      - A jak zamierzasz to zrobić, chłopcze? Nawet się do niego nie zbliżysz.
      Nasir milczał.

      - Pójdziesz w głąb kontynentu. Ukryjesz się przed ludźmi Sayyida. Poszukasz wiedzy i doświadczenia które pozwolą ci wrócić i go pokonać, lub schowasz się tak daleko że o tobie zapomni, znajdziesz sobie żony i założysz własny dom. Tak czy inaczej jutro opuszczasz miasto.
      Rafas wstał i podszedł do ciężkiego kufra. Zdjął z szyi złoty łańcuch i przekręcił w zamku klucz. Wciągnął długi pakunek i położył go na stole.

      - Chciałem ci to dać gdy będę wracał do domu, chciałem cię prosić byś tu został i pilnował naszych interesów, byś był moim uchem i okiem w Estalii. Skoro już wypracowaliśmy ten szlak handlowy należało by go utrzymać. Ale widzę że będziesz tego potrzebował teraz.

      Rozwinął poły kolorowego płótna i przysunął świecznik. Na dnie pakunku leżał zakrzywiony Sejmitar, o długiej rękojeści i prostej, niezdobionej pochwie.

      - Należał do mojego ojca. Dla mnie jest za ciężki, dla moich synów zbyt ubogi, ale to świetna broń i chciałbym by ci służyła. Będziesz miał po mnie pamiątkę w tych obcych stronach.

      Nasir wyciągnął broń z pochwy i zważył w dłoni. Ostrze było szersze niż w
      większości arabskich szabel, ze struziną zamiast zbrocza. Jelec w kształcie litery S ochraniał dodatkowo palce. Miecz był świetnie wyważony i wykonany.

      - Służyłeś mi przez wiele lat i wyrównałeś rachunki. Czas byś poszukał swojego przeznaczenia. Weź ten miecz, zrób z niego użytek i zabij kiedyś tego kurwiego syna.

      A teraz idź się przygotować do drogi. Rano odprowadzę cię do bram.

      - Dziękuję Rafas, byłeś dla mnie jak ojciec. Żałuję że cię puszczam.

      - Czasem tak trzeba, Nasir. Czasem tak trzeba. Allahu akbar.

      - Audhu billah – odpowiedział ponuro Nasir.


  2. Historia postaci – streszczenie

    Nazeem Ak'bar Muad'dib, syn Al-Hadiye Muad'diba urodził się 25 lat temu, w Al-Haikk, mieście złodziei. Jego ojciec zajmował stanowisko osobistej ochrony Taki al-Din al-Nabhani, zarządcy jednej z dzielnic z ramienia samego kalifa i Nazeem od dziecka był kształcony w piśmie, historii jak i w szermierce, by w przyszłości przejąć jego rolę. Gdy osiągnął 12 lat polityczny wróg zarządcy i lokalny możnowładca, Sayyid Hasan ar-Rida
    al-Mahdi as-Sanussi, serią podstępnych intryg doprowadził do kompromitacji al-Dina i oskarżenia go o skorumpowanie. Doszło do rozłamu w szeregach wojska i bratobójczej walki w wyniku której al-Din został zabity, a jego poplecznicy zniewoleni. Jednym z nich był właśnie Al-Hadiye Muad'dib.

    W efekcie tych zdarzeń rodzina Muad'diba wraz z rodzinami reszty oportunistów została aresztowana i wywieziona do odległej siczy Sayyid Hasan'a. Sayyid wraz z kilkoma magami przeprowadzał tam eksperymenty magiczne mające na celu stworzenie zbroi elastycznej jak skóra i twardszej od płytowego pancerza. Do stworzenia tych cudów potrzebował olbrzymich ilości ofiar i krwi. Rodzinę Nazeema wraz z częścią
    niewolników doprowadzono do okrutnej rytualnej śmierci, zaś sam chłopak, ze względu na młode ciało, miał służyć jako materiał na przyszłą zbroję. Albo raczej jego skóra.

    Przez pół roku na plecach Nazeema magowie kolejno rysowali tatuaże i ryli krwawe blizny, zaś wzywane Ifreety utrwalały je magicznym ogniem. Chłopiec był utrzymywany przy życiu tylko ze względu na dobro skóry. W jego psychice zaszły wtedy nieodwracalne zmiany.
    Po sześciu miesiącach w trakcie jednego z eksperymentów wezwany Marid (większy demon) wyrwał się z pęt magów i dokonał spustoszenia w podziemiu siczy. Chłopak w okolicznościach których sam do końca nie pamięta, wykorzystał zamieszanie i uciekł na pustynię. Umierającego znalazła karawana bogatego kupca Rafasa Ibn Aziza i doprowadziła do miasta Ahlad.

    W Ahlad chłopakiem zajął się brat Rafasa, Azir, który pomógł mu wrócić do jako takiego stanu psychicznego. Nasir i stara się od tej pory zapomnieć o potwornościach podziemi siczy Sayyid Hasan'a.
    By spłacić dług życia, chłopiec zobowiązał się bronić Rafasa jak własnego ojca, co też robił w jego kupieckich podróżach do Estalii przez kolejne 7 lat.

    Rafas w mieście Al-Margitta wysłał Nasira na szkolenie fechtunku do Mistrza Fanvessa Hilae.

    W międzyczasie Hasan został Kalifem Al-Haikk i wydaje wyrok śmierci na Nasira.

    Gdy zabójcom nie udaje się próba zamachu, Nasir opuszcza Estalię i kieruje się do imperium.

    Od tego czasu Nasir podróżuje po Starym Świecie szukając dla siebie miejsca, dorabiając swoimi umiejętnościami szermierczymi gdzie się da i starając sie nauczyć jak najwięcej by kiedyś powrócić i zemścić się na Sayyidzie.

  3. Wygląd

    Nasir jest wysokim, żylastym facetem o ciemnym odcieniu skóry który choć często spotykany w Arabii, w Imperium jest ewenementem. Długie kręcone włosy są zwinięte w kilkanaście warkoczy (dready). Nie ma zarostu Oczy wydają się bez koloru, ale tylko dlatego że tęczówka jest tak ciemna iż zlewa się ze źrenicą. Z arabskiego ubrania pozostawił sobie jedynie turban – reszta nie sprawdziła się przy warunkach pogodowych tej wysokości geograficznej. Do tego przytroczony do pasa lub zawieszony na nim na plecach znajduje się rodowy sejmitar – zakrzywiona szabla arabska podarowana przez Rafasa.

    W walce Nasir oprócz sejmitara używa okrągłej tarczy i w zależności od sytuacji hełmu ze stylizowanymi na ifriti rogami oraz zbroi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez akka dnia Pon 17:06, 11 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.skarbiecrpg.fora.pl Strona Główna -> Nasze postaci Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin